piątek, 8 kwietnia 2016

Spiskowa teoria spisków

Kiedyś wszystko było proste. Ziemia była płaska. Komu to przeszkadzało? Wierzyło się w to, że kapłani zabierają słońce, a jak ktoś chciał kaganek astronomii zanieść prostemu ludowi, to mu kapłani kaganek zabierali i podkładali pod kupkę gałęzi uprzednio przed nim usypaną. Dziś to co innego. Hmmm. Czy aby na pewno co innego? Obawiam się, że ludzie się aż tak bardzo nie zmieniają. Słuchajcie, ja dopiero zacząłem pisać, a już czuję, że ten post wpędzi mnie w obłęd, bo przyszło mi do głowy, ze im bardziej będę tu chciał obronić jedną tezę, tym bardziej będę tak naprawdę udowadniał drugą. Umówmy się, że dalej czytają tylko ci, którzy się nie boją spirali szaleństwa.


Mamy oto bowiem daną nam pewną wiedzę. Ot, zdobycz ludzkości. Przodkowie się starali, koło wymyślili, potem dwa koła, cztery, a później Kołobrzeg. Niby na temat tego koła wszystko wiemy - dwa pi er, pi er kwadrat - nad czym tu dalej dyskutować? Ano nad naturą ludzką. Zawsze znajdzie się ktoś, kto powie, że to "pi" mu śmierdzi. "Pi" jest dziwne, takie trochę niepojęte i zaczyna się zabawa. Skąd się to "pi" wzięło? Pewnie Bóg objawił je Mojżeszowi albo siedem tysięcy lat temu kosmici zostawili je koło drzewa i odlecieli wkurzeni, że ówcześni nie pokapowali się w darze. Jakbyśmy się cofnęli trochę na osi czasu, to nawet byłoby w miarę zrozumiałe. Im mniej wiedzy ludzie posiadali, tym częściej musieli pewną niewiedzę sobie tłumaczyć czymś tak odległym i nienamacalnym, żeby mieć pewność, że niesprawdzalność danej informacji jest stuprocentowa, czyli nie ma zagrożenia zaburzenia ładu otaczającej ich rzeczywistości. 

Dlaczego więc dzisiaj, kiedy posiadamy wiedzę nieporównywalną nie tylko do średniowiecza, ale i do zeszłego stulecia, coraz chętniej uciekamy się do tworzenia fantastycznych tez, do odwoływania się w kierunku najmniej prawdopodobnych przyczyn zjawisk? Co w nas jest takiego, że mając 99% pewność na temat danego tematu, tworzymy jeszcze kilkanaście hipotez dających w sumie ten pozostały 1% i dużo chętniej w te eteryczne pomysły wierzymy? Co sprawia, że porzucamy pewien udowodniony, opisany porządek i nagle tak niezwykle chętnie podążamy za takim Danikenem aż w kosmos w poszukiwaniu budowniczych piramid? 

Może to ludzka nieufność. Tak jesteśmy skonstruowani, żeby szukać wszędzie drugiego dna. Rzeczywistość nas nauczyła, że na każdym kroku ktoś nas próbuje orżnąć, więc dla uproszczenia w każdej sytuacji zakładamy, że gdzieś jest jakiś kant. Doświadczenie nas wyczuliło - napisane że bezwypadkowy, na zdjęciach bezwypadkowy, a i tak wiemy, że składany z dwóch. To jeżeli w takich drobnych życiowych sprawach jesteśmy na każdym kroku oszukiwani, to nie mogli nas Jankesi orżnąć z tym lądowaniem na księżycu? 

No właśnie. Z tym księżycem to też ciekawe. Może to ludzka niewiedza, lub też desperackie pragnienie opierania się na wiedzy posiadanej powoduje, że chwytamy się spiskowych teorii? Ta flaga przecież na zdjęciach z księżyca do cholery łopocze. Bez powietrza sobie łopocze? Opierając się na kilku półwiedzach, uważamy że mamy przynajmniej ze dwie całe i możemy podważyć każdą teorię. Bo przecież łopocze! Coś w tym jest, że wystarczy nam do magii dorzucić kilka danych, ze dwa nazwiska z przedrostkiem profesora, cztery zdjęcia i czary mary przyjmujemy jako fakt naukowy. 

Mam jeszcze jedną teorię, która mi się chyba najbardziej podoba. Brak czasu i troszkę przypadek. Mamy do ogarnięcia dziennie miliony informacji. Szum informacyjny jest niemiłosierny, więc nie analizujemy. W czasach kiedy ludzie poświęcają całe życie, żeby poznać wycinek kawałka danej dziedziny, nie ma żadnych szans na posiadanie jakichkolwiek kompetencji w wielu tematach. Co za tym idzie - na kogo padnie, na tego bęc! Jeden przeczyta ciekawie wyłożoną hipotezę o zgubnych skutkach szczepionek, a drugi trafi na interesujący wykład o ich dobrodziejstwach. Później jest tylko umacnianie się w wierze. Zawsze można i tak na koniec powiedzieć, że wszystkim sterują Żydzi, więc w zasadzie dowodów na cokolwiek nie ma. A że potrzebujemy wrażeń, to jest duża szansa, że nudny wykład egiptologa przegra z laserami kosmitów. Największe jaja będą, jak się za kilkadziesiąt lat okaże, że Oni wrócą tu coś zbudować z tych kamieni, co je poukładali na kupie niespełna pięć tysięcy lat temu...

0 komentarze:

Prześlij komentarz