czwartek, 7 kwietnia 2016

Miażdżenie, oranie i masakra

Zacznijmy gwałtownie, bez wstępów. Jesteśmy społeczeństwem głupków! Ja też się przyznam, że jestem głupkiem. Tak dla towarzystwa. Cygan dla towarzystwa dał się powiesić, to ja mogę być głupkiem do towarzystwa. Są jednak i dobre informacje. Podejmując decyzję o założeniu tego miejsca sieciowych spotkań, obiecałem sobie i Wam też obiecuję, że postaram się z każdym wpisem być głupkiem coraz mniej i zabrać ze sobą w tę podróż jak najwięcej byłych - miejmy nadzieję - głupków. Brzmi to co prawda trochę jak cel statutowy sekty Siedmiu Słońc czy czegoś podobnego, ale spokojnie - nie obiecywałem że głupkowato przestanie być od pierwszego akapitu.

Zanim już zupełnie przestaniemy być głupkami, będziemy sobie tłumaczyć pewne rzeczy dosłownie. To zdjęcie jest z dużym prawdopodobieństwem metaforą do społeczeństwa głupków.


Jak już się powiedziało "a", to wypadałoby dać lekarzowi zajrzeć w gardło albo chociaż powiedzieć "b". To ja powiem, zanim ktoś się wyrwie ze skądinąd słusznym pytaniem: "Panie, a o co panu z tymi głupkami chodzi, zasadniczo?" Jesteśmy społeczeństwem głupków, bo społeczeństwo nie-głupków potrafi ze sobą rozmawiać, a my się uwsteczniliśmy i potrafimy tylko mówić, a to nie to samo nawet na pierwszy rzut oszczepem. Zauważyliście? Pewnie, że zauważyliście. Nawet jak się spotyka dwoje, troje, a nie daj Boże więcej zdawałoby się inteligentnych ludzi, to oni nie mówią do siebie. Obok siebie mówią. O słuchaniu się nawzajem to już w ogóle nie ma mowy, ale chociaż poudawać by można, że jest się zainteresowanym, co adwersarz ma do powiedzenia.

Jesteśmy głupkami, bo przez tysiące lat doskonaliliśmy umiejętność czytania i pisania tylko po to, żeby jadąc po drodze wiecznego rozwoju, zawrócić na rondzie i nagle zacząć się posługiwać wyłącznie pismem obrazkowym. Nawet nie równoważnikami zdań. Równoważniki zdań są już od jakiegoś czasu obszyte workiem zapomnienia z napisem "tl;dr". Żeby Mleczko jeden z drugim wiedzieli do jakiego punktu dojdzie sztuka rysunku satyrycznego, to by sobie ręce odcięli za młodu. Taki Van Gogh na przykład napisał jeden utwór disco polo, po czym odciął sobie ucho, żeby nie przykładać... ucha do tej zbrodni przeciwko ludzkości i zaczął malować, choć też nie powinien, bo i jego obrazki są dziś podkładem pod memy. Pal licho jeszcze te miliony zalewających nas codziennie rysunków, aspirujących do bycia śmiesznymi...

Jesteśmy głupkami, bo wierzymy w inne rysunki. Wierzymy w zdjęcie czterech naparzających się chłopów podpisane, że na granicy rumuńsko-bułgarskiej Czesi biją Dominikańczyków. Wierzymy kompletnie bezrefleksyjnie w to, że po drugiej stronie monitora siedzi zatroskany o losy świata docent i po przeanalizowaniu terabajta danych stworzył takie cuś. Zupełnie jakby ktoś nam we łbie na kamiennych, mojżeszowych tablicach napisał "XI. Facebook". Tak sobie rozmawiamy obrazkami i hasłami, wypierając z głowy, że ze wszystkich popularnych obecni idei w imię których ktoś się wypowiada, najpopularniejszą jest idea "Pińcet lajków! Już nie muszę się onanizować wieczorem." 

Jesteśmy głupkami, bo robimy to wszystko dlatego, że chcemy na każdy temat mieć opinię i znać się na wszystkim. Musimy być w głównym nurcie wydarzeń, a zwyczajnie nie ogarniamy rzeczywistości, bo żeby ją ogarnąć w miarę rozsądnie, musielibyśmy nic innego nie robić, tylko przyswajać i analizować informacje, które do nas docierają, a i tak jeszcze nie wymyślili takiej amfetaminy, po której dałoby się to zrobić. Po to nam potrzebne są hasła, skróty, etykietki. Po to trzeba było wymyślić lewaków, katoli, kuców, gimbazę, ciemny lud itd. To nam łatwo organizuje rzeczywistość: jest za Owsiakiem - lewak, jest za Owsiakiem, z tym że w więzieniu - katol. Proste. Nie wnikamy. Przypinamy łatkę, rzucimy ze dwa razy lewacką k...ą i lecimy dalej, bo internet nie będzie na nas czekał. Jeżeli dziś się nie wypowiedzieliśmy na temat aborcji, to jutro już to nikogo nie będzie interesować. 

Jesteśmy głupkami, bo nie szukamy informacji. Szukamy sensacji. Kogo interesuje, że Korwin się wypowiedział na temat broni, czy tam Broni, ewentualnie Boni. Interesuje nas to tylko wtedy, kiedy Korwin zaorał lewaków. Oglądam dajmy na to losowanie lotka, ta komisja się kłania, a następnego dnia na youtubie jest filmik "Komisja zmasakrowała szintoistów albo innych judoków." Jest milion odsłon? Jest. Czyli kierunek słuszny. 

Jesteśmy głupkami po stokroć, bo się okopujemy. Wbiliśmy sobie do głowy, że jest jedna prawda. Jeżeli ja mam rację, to oznacza że ktoś, kto się ze mną nie zgadza, automatycznie racji nie ma. Nie dopuszczamy możliwości pośrednich. Nie uznajemy, że odmienne zdania dwóch osób mogą być na równi prawdziwe, dobre i że w zależności od wyznania równie dobrze może mieć rację Jezus, co i Lenin. To jest nasza największa porażka lat ostatnich. 

Właśnie dlatego postanowiłem, że będę się tutaj uczył jak nie być głupkiem. To jak? Pogadamy sobie?

Oczywiście wszystkie komentarze z odmiennym od mojego zdaniem będę wyrzynał bez litości... Żartuję, będę wycinał te zbieżne, w końcu jeszcze jestem głupkiem...

0 komentarze:

Prześlij komentarz